- Bardzo nam zależy, żeby zachować bezpieczeństwo dlatego, że to las społeczny. Wielu mieszkańców miasta chodzi tam na spacery czy jeździ rowerami. Nie możemy pozwolić, żeby tam, gdzie są alejki, stały suche świerki i sypały się suche gałęzie. Chcemy uniknąć jakiejkolwiek tragedii - mówi Zenon Piotrowicz, z którym w wywiadzie podsumowującym rok 2024 rozmawiamy m.in. o Górce Poznańskiej i Wilczym Szańcu. Zachęcamy do lektury!
Podsumujmy rok 2024. Jaki on był dla Nadleśnictwa Srokowo?
Zmienia się podejście do gospodarki leśnej w całej Polsce. Nowe władze są ukierunkowane na ochronę przyrody. W związku z tym mają powstać nowe parki narodowe w Polsce, budowane na bazie Lasów Państwowych. Pojawiła się też opcja stu rezerwatów przyrody na 100-lecie Lasów Państwowych. Aktualnie pracujemy nad wyłączeniem około 20 procent wszystkich lasów z produkcji drewna i przeznaczeniem ich pod ochronę. Wyłączone będą lasy położone na siedliskach wilgotnych, ekotony, obszary położone przy ciekach wodnych, rowach, rzeczkach, kanałach i jeziorach, tereny stanowiące siedliska ptaków chronionych. Srokowskie lasy są bardzo bogate przyrodniczo, rozczłonkowane między polami. Wyliczyliśmy, że około 4000 hektarów lasu zostanie wyłączonych z gospodarki leśnej i będą one szczególnie chronione.
Czy nie ucierpi na tym gospodarka?
Spodziewamy się, że na rynku całościowym pojawi się mniej drewna. Zastanawiamy się, jakie to będzie miało skutki szczególnie dla całej branży drzewnej. W Polsce pracuje w niej około 400 tysięcy ludzi: w zakładach celulozowych, płyt wiórowych, transporcie, zakładach usług leśnych, branży meblarskiej. Jest duże prawdopodobieństwo, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi będzie musiało się przebranżowić.
Tego niedoboru nie zastąpi import?
Nie wiem, czy do tego dojdzie. Kiedyś import ze wschodu był dosyć duży, ale wschód się skończył z wiadomych względów. Z Ukrainy też nie, bo tam gospodarka jest trochę inaczej traktowana i mają tam inne problemy. Z Niemiec też niekoniecznie kupuje się drewno.
Czy to, co w taj chwili zauważamy na tak zwanej Górce Poznańskiej i doczekało się już pewnych opinii - nie do końca potwierdzonych - jest elementem gospodarki drewnem?
Nie. Górka Poznańska ma zupełnie inne problemy, związane z ochroną lasu i stanem sanitarnym. Jesteśmy zobowiązani, żeby tam wejść z kilku względów. Chcemy chronić zdrowy drzewostan, który tam jest, przed hubą korzeni i przed kornikiem drukarzem. Bardzo nam zależy, żeby zachować bezpieczeństwo dlatego, że to las społeczny. Wielu mieszkańców miasta chodzi tam na spacery czy jeździ rowerami. Nie możemy pozwolić, żeby tam, gdzie są alejki, stały suche świerki i sypały się suche gałęzie. Chcemy uniknąć jakiejkolwiek tragedii. Połowę granicy tego lasu stanowią prywatne działki od ulicy Świerkowej Wycięliśmy około 250 metrów sześciennych drewna z tych fragmentów, które zagrażały bezpieczeństwu. Pojawiło się związku z tym wiele emocji. Ludzie nie do końca znają temat i uważają, że skoro się coś wycina, to robi się ze szkodą dla drzewostanu i mieszkańców. My wycięliśmy tylko sto procent suchych świerków, które mogły się obalić przy najdrobniejszym wietrze. Te prace zostały już zakończone.
Przy okazji warto zdementować pogłoski, że ma tam powstać jakieś osiedle czy obwodnica miasta, że wycięliśmy masę zdrowych dębów i jesionów. To jest nieprawda. Nie wiem, komu zależy na tym, aby ludzi wprowadzać w błąd i tak sterować opinią publiczną.
Podejrzewa pan, że może to być sterowane?
Podejrzewam, że to nie jest przypadkowe i że może być sterowane.
Na pewno chcemy ten las w przyszłości traktować trochę inaczej. To jest las społeczny, wykorzystywany turystycznie i rekreacyjnie. Chcemy go przebudować w taki sposób, żeby był bezpieczny i przyjazny dla mieszkańców Kętrzyna. W tamtym roku usypaliśmy 1,5 kilometra alejek, postawiliśmy tablice informacyjne i ostrzegawcze, ławki, kosze na śmieci, barierki ochronne. Będzie to kontynuowane, ale trzeba było zacząć od wycięcia suchych świerków. Mamy pomysły, aby przyrodniczo to skompensować i zrobić nowe nasadzenia. Są takie miejsca, w których sam obsiał się klon, jawor, buk. Jeżeli natura chce, to trzeba jej pomóc i popierać naturalną odnowę lasu. Będziemy robić to sukcesywnie. W okolicach Kętrzyna nie ma takiego lasku i myślę, że będzie spełniał on swoją rolę. Ten las będzie się zmieniał. Nie będzie tam świerka, tylko gatunki liściaste, odporne na choroby grzybowe i owadzie.
Rozmawiając z Panem, nie sposób nie zapytać o wizytówkę nadleśnictwa, czyli Wilczy Szaniec. Dlaczego warto tam się wybrać? Jakie nowości czekają na odwiedzających?
To jest kolejny fragment lasu, który wpisywałby się w rolę lasu społecznego. Nasilenie ruchu turystycznego jest tam bardzo duże. „Szańcem” można się nim pochwalić nie tylko jako obiektem historycznym, ale też przyrodniczym. Stąd powstała nazwa: Ośrodek Edukacji Historyczno-Przyrodniczej. Mija osiem lat odkąd samodzielnie go prowadzimy i mamy się czym pochwalić. Ten rok jest przełomowy, jeśli chodzi o inwestycje.
Niedawno oddaliśmy do użytku taras widokowy w środku bunkra Hitlera. Turyści mogą wejść po schodach i z góry obserwować bunkier od wewnątrz. Platforma przystosowana jest dla osób z niepełnosprawnościami. Znajdą się tam iluminacje świetlne i zdjęcia schematu bunkra. Odebraliśmy też kolejną inwestycję, a mianowicie: modernizację i rozbudowę hotelu, dobudowaną salę konferencyjną, „zielony” taras widokowy, lobby. Jej wartość to ponad 10 milionów złotych. Zostało nam tylko umeblować hotel. Wczesną wiosną udostępnimy go turystom. Mam nadzieję, że nasza baza hotelowa, restauracyjna czy kuchenna sprawi, że będziemy mogli organizować różne eventy, konferencje, szkolenia, narady, zielone szkoły.
To taki trochę chichot historii. Miejsce zarządzane przez największego zbrodniarza świata dziś jest miejscem spokoju i wypoczynku...
Podobno ktoś kiedyś zadał Hitlerowi pytanie, co się stanie z tym obiektem, gdy Niemcy wygrają wojnę. On odpowiedział, że w Wilczym Szańcu będą organizowane wycieczki dla młodzieży i będzie to miejsce edukacji. I faktycznie tak się dzieje, tylko że historia inaczej się potoczyła.
Przez osiem lat naszej działalności widzimy, że turystów przybywa. W ubiegłym roku odwiedziło nas 340 tysięcy ludzi i to był już rekord. W tym roku mamy już 370 tysięcy odwiedzających.
Co do nowych atrakcji, na tarasie, w części hotelowej, chcemy zrobić ekspozycję dawnych maskowań oraz wystawę dotyczącą strony technicznej, czyli skąd się wzięła decyzja o budowie Wilczego Szańca i jak go budowano.
Jakie jeszcze ma Pan plany na rok 2025?
Pragnę doprowadzić do tego, żeby „Szaniec” stał się wizytówką naszego powiatu. Planów mamy bardzo dużo. Chcemy zagospodarować otoczenie wokół hotelu - z parkingami, zapleczem gospodarczym, małym parkiem do wypoczynku. Widzimy też pewną tendencję w turystyce, dotyczącą kamperów. Latem parkuje u nas około 30 kamperów dziennie. Pole kamperowe dysponuje stanowiskami z podłączeniem do bieżącej wody oraz energii elektrycznej. Kamperowicze mają do dyspozycji toalety, zmywalnie naczyń, łazienki, kawiarenkę, sklepik. Chcemy zmodernizować nasze „kamperowisko” poprzez instalacje służące do spustu szarej wody, nieczystości z toalet, wyznaczyć osobistą, zindywidualizowaną przestrzeń dla każdego pojazdu, ograniczając stanowisko nasadzeniami. Pragniemy docelowo wyznaczyć przynajmniej 40-50 stanowisk na kampery. rm