Zamknij

Chcemy zwiększyć atrakcyjność Wilczego Szańca

17:00, 29.12.2022 .
Zenon Piotrowicz. Fot. Robert Majchrzak Zenon Piotrowicz. Fot. Robert Majchrzak

­- Dziś turysta niemiecki boi się przyjechać na Mazury. Patrzy na mapę i widzi, że to jest 20 kilometrów od granicy z Obwodem Kaliningradzkim. I on pieniądze na wakacje woli wydać na ciepłej wyspie - mówi Zenon Piotrowicz. Nadleśniczy Nadleśnictwa Srokowo podsumowuje kończący się rok i zdradza plany na przyszły.

 

Rozmawiamy gdy za oknem mróz i gruba warstwa śniegu. Czy ma to jakiś wpływ na gospodarkę leśną i drzewostan?

Każdemu człowiekowi, w tym leśnikowi również, większa warstwa śniegu i mróz jest pewnym utrudnieniem w bieżącym funkcjonowaniu. Ale w przyrodzie ta zima i mróz, i większy śnieg, jest czymś zbawiennym. Zima jest jak najbardziej potrzebna, bo każde zachwianie w klimacie prowadzi do nieodwracalnych skutków w przyrodzie. Dziś bardzo dużo mówi się o wodzie. O tym, że jej brakuje. I rzeczywiście jej brakuje. Obserwujemy to w jeziorach, w zbiornikach, rowach i wody jest coraz mniej. Więc ten śnieg stanowi pewien zastrzyk wody, która w przyrodzie zostanie.

Podsumowujemy rok 2022. Trudny rok. Po rzeczywistości pandemicznej przyszła inwazja za naszą wschodnią granicą. Czy na funkcjonowanie Lasów Państwowych i gospodarkę leśną miało to jakiś wpływ?

Rozpatrując to nie tylko u nas, w nadleśnictwie i w Lasach, ale w całej branży leśno-drzewnej, miało to zdecydowane znaczenie. Nasi partnerzy, którzy kupują u nas drewno mówią, że część tego drewna w poprzednich latach jechała do Polski, do Europy ze wschodu. Duże zakłady kupowały surowiec z Ukrainy, Białorusi i Rosji. Nie zawsze bezpośrednio, ale jednak. To się skończyło jednego dnia, a drewna na rynku zaczęło brakować. Duże firmy drzewne, które mają całe fabryki, setki lub tysiące zatrudnionych, stanęły przed faktem, że muszą nabyć surowiec za wszelką cenę. Ceny tego drewna przemysłowego urosły. My nie podnieśliśmy cen drewna opałowego. Celowo utrzymujemy go na poziomie z ubiegłego roku, po to, aby dać możliwość zaopatrzenia się ludziom w tańsze źródło energii cieplnej. Ci, którzy mają trochę sił i czasu, mogą zaopatrzyć się u nas w drewno metodą samowyrobu. Często media źle to nazywają, mówiąc i pisząc o chruście. Ale tak naprawdę jest to tak zwana drobnica opałowa do 7cm grubości, którą pod warunkiem, że poskłada się ją samemu w lesie, można później bardzo tanio kupić.

Chcę jeszcze wrócić do surowca ze wschodu. Czy sami, jako kraj, nie jesteśmy w stanie zapewnić sobie wystarczającej ilości drewna?

Polska w ostatnich latach stała się potentatem na rynku drzewnym. W produkcji celulozy, płyt biurowych, w przemyśle budowlanym, meblarskim i rzeczywiście, firmy posiłkowały się wschodnim drewnem, którego teraz zaczęło brakować. Trzeba pamiętać, że drewno, które pochodzi z polskich lasów, nie jest jak towar z otwartego magazynu pozyskiwane bez żadnych ograniczeń. Jako leśnicy pozyskujemy mniej więcej 70 procent tego, co nam co roku przyrasta, więc tak naprawdę tego drewna na pniu jest coraz więcej. Nie chcemy jednak tej granicy przekraczać i wobec tego są tak zwane etaty pozyskania, określone przez specjalistyczne firmy. Mamy podpisane plany urządzenia lasu przez ministra i nie wycinamy w roku więcej drzew, niż nam pozwolono. W przypadku naszego nadleśnictwa jest to około 70 000 metrów sześciennych drewna.

Rozmawiając z nadleśniczym Nadleśnictwa Srokowo, nie sposób zapytać o Wilczy Szaniec. W tym roku udało się zrealizować tam ważną inwestycję, czyli budynek obsługi turystów. Czy jest to wasz duży sukces?

Tak, uważam, że to duży sukces. Rynek budowlany jest rozchwiany i znalezienie wykonawców nie jest proste, nawet mając zabezpieczone środki finansowe. W przetargu, poza budynkiem obsługi turystów, zrobiliśmy kilka przetargów, m.in. na budynek hotelowy, na kancelarię, na leśniczówkę. Często są to „puste” przetargi, albo zostaje złożona jedna, bardzo wygórowana oferta.

W tym roku rzeczywiście otworzyliśmy i oddaliśmy do użytku budynek obsługi turystów. Mamy tam biuro, magazynki, sklep z pamiątkami, umywalnie, pokój dla matki z dzieckiem, dla osób z niepełnosprawnościami i kawiarenkę. W przyszłym tygodniu (rozmawiamy 14 grudnia – rm) otworzymy przetarg na modernizację budynku hotelowo-restauracyjnego w Wilczym Szańcu, który dziesiątki lat temu był adaptowany ze schronów z czasów wojny. Być może będzie to jedna z większych inwestycji. Jeżeli uda się otworzyć dobrą ofertę, to już zimą ruszymy z remontem tego obiektu. 

Czy czasach galopującego wzrostu cen nastąpiła jakaś odczuwalna różnica w odwiedzinach Wilczego Szańca przez turystów?

- Zauważyliśmy różnicę i to na minus. Jako leśnicy, gospodarujemy tym obiektem od pięciu lat. W rekordowym roku przed COVID-em odwiedziło nas 330 tysięcy osób. I to z tych naszych lat był pod tym względem najlepszy rok. Natomiast 2022 rok zamkniemy ilością mniej więcej na poziomie 250 tysięcy osób. Oczywiście, bardzo poważnie podchodzimy do tematu, analizujemy i zastanawiamy, skąd się to bierze. Rozmawialiśmy z wieloma poważnymi osobami z branży turystycznej z zachodu. Był u nas nie tak dawno ambasador niemiecki i powiedział wprost: Dziś turysta niemiecki boi się przyjechać na Mazury. Patrzy na mapę i widzi, że to jest 20 kilometrów od granicy z Obwodem Kaliningradzkim. I on pieniądze na wakacje woli wydać na ciepłej wyspie. I rzeczywiście, wycieczek zagranicznych było zauważalnie mniej. Co natomiast interesujące, więcej było wycieczek z tak zwanej Pribałtyki, czyli z Litwy, Łotwy i Estonii.

Porozmawiajmy o planach na rok 2023.

Przyjęliśmy, że chcemy co roku robić pewną „wrzutkę” i zwiększać atrakcyjność Wilczego Szańca. Na 2023 i 2024 rok mamy w planach modernizację budynku hotelowo-restauracyjnego, poprzez rozbudowanie restauracji letniej i sali konferencyjnej, co pozwoli na wykorzystanie tego budynku przez cały rok. Będzie można nawet zimą zorganizować u nas różne spotkania, konferencje czy szkolenia. W tej chwili lato „pracuje” na okres zimowy, kiedy koszty znacznie przewyższają przychody.

Czyli mierzycie się z odwiecznym problemem na Mazurach: Jak wydłużyć sezon?

Tak. Mamy nadzieję, że duża i poważna sala konferencyjna, razem z hotelem, restauracją, parkingiem i zwiedzaniem Wilczego Szańca sprawią, że ludzie, firmy, będą tu przyjeżdżać również jesienią i zimą. Jest to nasz główny cel na najbliższy rok.

A w najbliższych dniach chcemy ogłosić przetarg na wykonanie profesjonalnej wystawy z czasów wojny, pod tytułem „Czas terroru 1939-1944”. Chcemy w niej pokazać całe zło drugiej wojny światowej, które bardzo często miało swoje źródła w Wilczym Szańcu. Bo to tutaj Hitler, mieszkając przez 3 lata, wpadał na różne pomysły, wydawał swoje najbardziej zbrodnicze rozkazy. I to trzeba pokazać, żeby przyjeżdżający tu doceniali nie tylko grubość muru i trwałość stali, ale również wiedzieli, po co ta kwatera powstała.

Mamy też zaplanowane wykonanie platformy widokowej w środku ruin bunkra Hitlera. W tej chwili kończymy projekt pomostu widokowego. Poza tym mamy kilka projektów zatwierdzonych już na kolejne inwestycje związane z przebudową parkingu, budynku z gastronomią i z prezentowaniem różnych regionalnych rzeczy na terenie Wilczego Szańca. Chcielibyśmy też jak najszybciej uruchomić budowę kamper parku, czyli połączenia parkingu z kamperowiskiem. Ma to być profesjonalne miejsce z dostępem do wody, prądu, z możliwością zwiedzania wieczornego i nocnego.

Trudno nie zauważyć, że ożywiając Wilczy Szaniec daliście sygnał innym i wokół powstają kolejne atrakcje turystyczne. One bardziej pomagają, czy przeszkadzają?

Nie, na pewno nie przeszkadzają. Nie traktujemy tych naszych odrostów od Wilczego Szańca jako konkurencji. Myślę, że turysta, który chce zwiedzieć Wilczy Szaniec, to i tak do niego przyjedzie. A jeżeli ma trochę więcej środków i chęci, to odwiedzi również sąsiadów. W pobliżu powstała filia muzeum Dywizjonu 303, małe zoo. Rzeczywiście, trasa między Kętrzynem a Wilczym Szańcem powoduje, że turystów jest tam o wiele więcej i staje się ona niezwykle atrakcyjna. Wszyscy, jako mieszkańcy Kętrzyna i gminy czy powiatu, korzystamy na tym, bo przecież ludzie, którzy tu przyjeżdżają, wynajmują domek nad jeziorem, tankują, jedzą, robią zakupy.

Mówiąc o sąsiadach, warto wspomnieć o dosyć dużym programie zainicjowanym przez marszałka naszego województwa, w którym uczestniczymy. Nazywa się to „Szlak fortyfikacji mazurskich”. W jego skład ma wejść sieć ośrodków militarnych, nie tylko z czasów ostatniej wojny światowej, ale też wcześniejszych: Mamerki, Twierdza Boyen, Sztynort. Ten program dopiero zacznie funkcjonować. Być może pojawią się jakieś dodatkowe środki finansowe na uatrakcyjnienie naszych pomysłów i zrealizowanie ich w większym rozmiarze. Robert Majchrzak

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%