Gdy czytam felieton Jarosława Żukowskiego, czuję, jak zamaszyste pióro autora ociera się nie o satyrę, ale o coś znacznie bardziej kruchego — ludzką godność. Bo choć język to potężne narzędzie — czasem rozjaśniające, czasem ośmieszające — to jednak w dzisiejszych czasach trzeba ważyć słowa z większą odpowiedzialnością niż kiedykolwiek. Słowo może wywołać uśmiech, ale też podpalić. Zwłaszcza, gdy sugeruje się stos.
Marlena Szypulska
W tym symbolicznym (czy aby na pewno?) wezwaniu do spalenia siostry Marleny — za felieton, w którym zaledwie zadała pytania o granice hałasu w przestrzeni publicznej — pobrzmiewa echo historii. Historii kobiet, które paliły się na stosach, bo miały odwagę mówić. Zamykać okna. Chronić ciszę. Pytać.
Warto przypomnieć: kobiety nie płonęły za zło. Płonęły za wolność. Za to, że patrzyły w niebo, nosiły zioła w chustkach, mówiły głośno albo… właśnie ciszej. Miały swoje zdanie, własny rozum i go używały.
Dlatego mój głos w tej sprawie nie jest głosem z kontrataku, ale z troski. Felieton to nie teatr groteski, w którym każdy aktor może bezkarnie przebrać się za inkwizytora. Słowa mają konsekwencje. A satyra, nawet w białych rękawiczkach, potrafi zadać cios.
Nie bójmy się rozmawiać o dzwonach, głośnikach, krzykach — ale róbmy to tak, by nie wywoływać płomieni. Dosłownie i metaforycznie.
To nie magia była problemem. Problemem był lęk – głęboki, strukturalny strach przed kobiecą niezależnością, intuicją, innością. Kobiety palono nie dlatego, że były czarownicami, ale dlatego, że zagrażały porządkowi świata, który nie przewidywał dla nich miejsca poza rolą żony, matki lub milczącej służki.
Proces ten miał swoje podłoże religijne, ale i społeczne. Jak podkreśla Brian Levack w swojej książce „Polowanie na czarownice we wczesnej nowożytnej Europie”, kobiety stanowiły około 75% wszystkich oskarżonych o czary. Wystarczyło, że jedna z nich znała się na ziołach, miała własne zdanie albo po prostu… żyła samotnie. Mieszkańcy wsi, przerażeni nieurodzajem czy chorobą dziecka, szukali winnej. Mechanizm był prosty – im bardziej społeczność była doświadczona kryzysem, tym bardziej potrzebowała „kozła ofiarnego”.
W słynnej średniowiecznej instrukcji „Malleus Maleficarum” (pol. Młot na czarownice), autorzy Heinrich Kramer i Jacob Sprenger instruowali sędziów, jak rozpoznawać czarownice – podkreślając, że kobiety są „bardziej łatwowierne, bardziej podatne na iluzje” i „z natury nieczyste”. To nie była marginalna publikacja – to był bestseller XV-wiecznej Europy. I podręcznik nienawiści, na którym przez dekady opierano setki procesów.
W ten sposób narodził się system, w którym wystarczyło słowo – oskarżenie sąsiada – by kobieta trafiła na stos. Ginęły samotne staruszki, akuszerki, zielarki, wdowy, kobiety po poronieniach. Czasem wystarczyło, że była zbyt piękna. Albo zbyt mądra.
Ostrzegam – społeczeństwo jest już mocno przesiąknięte paliwem nienawiści i czasami nie odróżnia satyry od nawoływania do linczu. A historia zna takie chwile, gdy tłum nie potrzebował prawdy – wystarczyło mu poczucie racji. Nie palmy dziś nikogo – ani fizycznie, ani słowem. Nie jesteśmy tak daleko od średniowiecza, jak lubimy wierzyć.
Odczuwam, że tekst Jarosława Żukowskiego nie miał być bezpośrednio atakujący. Znamy się i lubimy. Jednak… no właśnie — jaki jest? Czy ironia podszyta wizją stosów, procesów i palenia ludzi za opinię to jeszcze żartobliwa polemika, czy już niebezpieczna fantazja? Szczególnie dziś, gdy słowa mają moc nie tylko wzniecania ognia metaforycznego. Osoba publikująca tekst, czy tworząca w inny sposób, niesie przecież pewną odpowiedzialność. Tłumaczy świat przez pryzmat swoich oczu, doświadczeń, wrażliwości — może tym pomagać, otwierać ścieżki umysłów i serc, ale równie dobrze może wyzwalać do zaciskania pięści. Kiedyś rozmawialiśmy o tym przez telefon…
Czy to nie zaskakujące, że Jarosław Żukowski w reakcji na felieton o hałasie w przestrzeni publicznej natychmiast przywołał wizję stosów i inkwizycji — zamiast dostrzec logiczną strukturę i cel tekstu? Rozumiem skojarzenie: dzwony, hałas, kobieta. Ciekawe, jak brzmiałby felieton mojego kolegi, gdyby tekst napisał mężczyzna… i czy w ogóle zachował swój ton? Czy wtedy również padłby pomysł podpalenia? Czy po prostu zabrakłoby wyzwalacza?
Historia zna wiele przykładów, gdy śmiech zbudował stos. Ale nie zna ani jednego, w którym ten stos rozwiązał cokolwiek. Pozdrawiam autora z zapałką — oby służyła jedynie do zapalania świec refleksji, a nie stosów niepotrzebnych emocji. Przestrzegam, społeczeństwo (Kętrzyn także) jest już mocno przesiąknięte paliwem nienawiści i czasami nie odróżnia satyry od nawołania do linczu. To niebezpieczne zatarcie granic.
Encore18:11, 28.06.2025
Ktoś tu chyba nie zrozumiał intencji Żuka...
Marta Kamińska z absolutorium i wotum zaufania
64% poparcia, slabo
Biolchem
18:14, 2025-06-28
Ostrożnie z ogniem
Ktoś tu chyba nie zrozumiał intencji Żuka...
Encore
18:11, 2025-06-28
W Powiecie jeden przeciwny, w Mieście wszyscy za!
Teraz po Cowidzie pora pomyśleć jak zarobić na długoterminowych lokatach pieniędzy w Bankach które no które oferują najwyższe oprecentowanie od kapitału i już mamy z głowy inwestowanie na teraz i na wczoraj dla przyszłych pokoleń.
zbychu
10:15, 2025-06-28
W Powiecie jeden przeciwny, w Mieście wszyscy za!
Gdzie jest nagranie z wczorajszej sesji? Główny rezyser nadzoruje montaż tych właściwych ujęć ze spektaklu pt. chwalmy pana bo nam robotę załatwił ?
Komedia
10:09, 2025-06-27