W samorządzie liczy się człowiek

Bezrobocie, narzędzia do walki z nim oraz lokalna sytuacja polityczna w perspektywie przyszłorocznych wyborów samorządowych – to główne tematy rozmowy z Grzegorzem Prokopem, którą w ostatnich dniach grudnia przeprowadził Robert Majchrzak.

Panie dyrektorze, zaczynamy od newralgicznego tematu – bezrobocia w powiecie kętrzyńskim. Czy ono zmalało względem poprzedniego roku, czy wręcz przeciwnie?

Co do statystyk, cały czas jesteśmy w trójce największego procentowo bezrobocia. To Kętrzyn, Bartoszyce i Braniewo, czyli tereny przygraniczne, po PGR-owskie. Ilościowo, bezrobocie się zmniejszyło. Na początku tego roku było 3 300 osób bezrobotnych, w tej chwili mamy ich 2 800. Jednak to nie odzwierciedla tego, że bezrobocie jest duże. Co do samych pieniędzy na przeciwdziałanie skutkom bezrobocia, jak w każdym roku, Kętrzyn miał duże środki. Nie było takiej sytuacji, żeby w Powiatowym Urzędzie Pracy w Kętrzynie komuś odmówiono czegokolwiek.

Oczywiście widzimy, że przedsiębiorcy też liczą wszystkie podwyżki płacy minimalnej i pewne formy wypadają nam z naszych działań – myślę tu o pracach interwencyjnych. Dzisiaj, żeby utrzymać pracownika do końca roku, potrzeba około 5 000 złotych miesięcznie. Po Nowym Roku to wzrośnie i w rozmowach z przedsiębiorcami, często mówią oni, że „idą na przeczekanie”. Część tych, którzy mogą zrezygnować, bo mają emerytury – rezygnują. Ci, którzy nie mogą, obserwują sytuację, co przyniesie nowy rok.

Ten rok był w miarę ciężki przez zmiany, które wprowadziło ministerstwo. Ościenne urzędy w ogóle nie otrzymały pieniędzy na ten rok, natomiast my weszliśmy w ten rok z określoną pulą pieniędzy i nie było u nas zawieszania lub zamykania naszych form działania. Realizowaliśmy wszystko normalnie. Unia i Europejski Fundusz Społeczny trochę nam pomogły. Ruszyliśmy z nim praktycznie od połowy roku, a dokładniej w lipcu. Nie było u nas, tak jak wspomniałem, żebyśmy komuś odmówili. Na wszystkie formy działania pieniądze były i są do tej pory. Kończymy rok optymistycznie.

Mówi Pan o narzędziach dla przedsiębiorców, a jak zachowują się na tym polu prywatnie mieszkańcy powiatu kętrzyńskiego? Czy chętnie korzystają z form aktywizacyjnych? Jaka to jest skala wśród osób bez pracy?

Jest różnie. Patrząc z perspektywy czasu, pracując kilkanaście lat, mogę sobie podzielić bezrobotnych na dwie grupy: na tych którzy chcą pracować i tych, którzy rejestrują się wyłącznie dla ubezpieczenia.

Czy opłaca się nie pracować?

Nie wiem, nie znam tego, ale generalnie widzimy, że nie jesteśmy w stanie wykonać zadań wobec pracodawców, którzy składają oferty pracy, a tych pracowników ciężko znaleźć. Idą do pracodawcy, a tam już zaczynają się schody. Według nas dana osoba powinna pracować, ale z pracodawcą jednak coś takiej osobie nie wychodzi. Trochę więcej pracy z tego tytułu mają pośrednicy, ale efekt finalny i tak jest taki, że zawsze ten pracodawca, jeżeli naprawdę chce, to znajdzie pracownika.

Jak ocenia Pan sytuację po wyborach parlamentarnych? Czy kierunek polityki pracy zostanie utrzymany, czy należy spodziewać się zmian, bądź nawet jakiegoś przewrotu?

Myślę, że urzędów pracy to nie dotknie. Program EFS (Europejski Fundusz Społeczny – red.) jest niezależny od rządu. To idzie przez marszałka województwa i te pieniądze są nam wiadome. Wiemy jaką kwotą będziemy dysponować w przyszłym roku.

Myślę, że wiele się nie zmieni, bo jako powiat o jednym z największych stopni bezrobocia, zawsze według tego algorytmu otrzymujemy trochę więcej. Co do samej puli pieniędzy, to nie mamy obaw. Same działania polityczne, odnośnie ministerstwa, nie dotyczą nas w dużym stopniu.

Czy wciąż samorządy chętnie korzystają z takich narzędzi jak roboty publiczne, czy przez zwiększenie kosztów pracy to zainteresowanie trochę spadło?

Samorządy korzystają jak najbardziej, chociaż nie wszystkie. Są samorządy, które biorą każdą ilość, a to też się wiąże nawet i z funkcjonowaniem tych urzędów. Ludzie, którzy biorą te prace, mają za co zapłacić czynsz, nie są klientami ośrodków pomocy społecznej. Oczywiście, mało kto o tym wie, ale wzbogaca to również budżet samorządu za pośrednictwem podatków PIT i CIT.

Jesteśmy przed wyborami samorządowymi w 2024 roku. Jak Pan przewiduje, jako poruszający się po scenie politycznej już od wielu lat, czy wyniki z października będą rzutowały na lokalne preferencje wyborcze, czy jednak utrzyma się zasada, że w samorządzie głosuje się na człowieka, a nie na partię?

W samorządzie, tak jak pan zaznaczył, liczy się człowiek, nazwisko, a niekonieczne szyld partyjny. Myślę, że będą się też tworzyły, według mnie, śmieszne koalicje. Ostatnio słyszę, że do wyborów samorządowych PO idzie z Lewicą. Dla mnie jest to w pewien sposób dziwne, ale z drugiej strony Lewica jest, że tak powiem, wymarłym środowiskiem.

Walka będzie ostra. Trzeba zaznaczyć, że liczba radnych powiatowych zmniejszy się o dwa mandaty. Komitetów głównych będzie sześć, a mandatów do gminy Reszel i Kętrzyn tylko cztery. Dwa komitety nie wejdą, a na dzień dzisiejszy w radzie powiatu jest reprezentacja wszystkich komitetów. Wkrótce już tego nie będzie.

Jest Pan radnym sejmiku wojewódzkiego. Czy zamierza się Pan ubiegać o reelekcję w sejmiku, czy ma Pan inne plany?

Czas pokaże. Po zmianach rządu, po różnych zmianach zarządzających w każdych partiach, może być różnie. W najbliższym czasie pewne rozmowy na pewno będą trwały. Do sejmiku będzie więcej chętnych, bo ci, którzy nie dostali się do parlamentu, będą chcieli być w sejmiku. Osobiście zastanawiam się bardziej nad lokalnym kandydowaniem.