Wyrozębska odleciała! Rok więzienia za pisanie prawdy o niej

Za krytykę władzy grozi Rosjanom kara dwóch lat więzienia. W Wietnamie sąd skazał za to internautę na 2,5 roku pozbawienia wolności. Jeszcze bardziej restrykcyjne rozwiązania stosowane są chociażby w Białorusi i Korei Północnej. Podobnie miało być w Kętrzynie, gdzie przedstawicielką „uśmiechniętej” władzy jest Anna Wyrozębska. Nic z tego.

„Rok bezwzględnego pozbawienia wolności” - taką karę wymyśliła dla mnie radna Rady Miejskiej w Kętrzynie, dyrektorka biura senatorskiego Jolanty Piotrowskiej, członkini Rady ds. Polityki Senioralnej przy minister ds. polityki senioralnej, wolontariuszka fundacji „Z Miłości do Radości” (tak ta osoba się przedstawia) oraz bliska koleżanka Wróbla i Lizureja (to raczej stara się ukrywać). Powód? W marcu opisałem jak to rodzinna fundacja Wyrozębskich została zbudowana z pieniędzy miejskich spółek, których zwierzchnikami byli w różnym czasie właśnie Wróbel i Lizurej. Opisałem też na co Wyrozębscy te pieniądze wydali (śliwki w czekoladzie, skarpety itd.). Również w marcu okazało się, że oświadczenie majątkowe radnej nie jest kompletne. Zapytałem więc publicznie, dlaczego nie wykazała swojego majątku? Wyrozębska podeszła do tego wszystkiego w swoim stylu. W stylu, który wnikliwi obserwatorzy jej poczynań dobrze już znają: Każda krytyka jest hejtem i mową nienawiści, a ona, niczym słynny bohater Cervantesa, z całym tym diabelstwem dzielnie walczy. Totalny odlot. Ale w odróżnieniu od kilku lokalnych politykierów i towarzystwa od „siostrzanych spotkań” przy „czymś do kawki”, sąd tego nie „kupił”.

Jak bzdurne było oskarżenie wymyślone przez Wyrozębską, najlepiej świadczy fakt, że Sąd Rejonowy w Kętrzynie umorzył postępowanie już w fazie wstępnej. Sprawa była dla sądu tak jednoznaczna, że nie doszło nawet do badania materiałów dowodowych! W uzasadnieniu usłyszeliśmy, to znaczy usłyszała Wyrozębska, jej pełnomocnik i ja, że istnieje w naszym kraju swoboda wypowiedzi, a osoby piastujące funkcje publiczne powinny liczyć się z krytyką. I najważniejsze: Ujęte w oskarżeniu artykuły zostały napisane zgodnie z faktami, a nawet na podstawie dokumentów, które dostarczyła mi… fundacja Wyrozębskich. W skrócie wybrzmiało to tak: Pani pójdzie już do domu, zajmie się czymś poważnym i nie zawraca głowy sądowi.

Jednak dzielna wojowniczka nie odpuściła. W zażaleniu do Sądu Okręgowego w Olsztynie, wniesionym przez swojego pełnomocnika, Wyrozębska weszła na jeszcze wyższy poziom absurdu. Napisała, że w swoich artykułach przytaczałem nieprawdziwe fakty, a moje działania maiły charakter… polityczny!

Wątek polityczny jest tak absurdalny, że nie poświęcę mu już nawet zdania. Co do prawdziwości faktów, ktoś to już ocenił, więc przytoczę fragment tekstu Jarosława Żukowskiego, opublikowanego „na gorąco” na profilu facebookowym Nasze Miasto Kętrzyn: „Miejskie spółki sfinansowały pierwszy rok działalności Fundacji z Miłości do Radości” - PRAWDA, informacje potwierdzone w sprawozdaniu za 2023 rok. „Rodzinna organizacja?” - PRAWDA, fundację założyli małżonkowie Anna i Piotr Wyrozębcy, a jak pani Anna została radną i nie mogła być w zarządzie fundacji, bo ta działa na majątku gminy. Prezesem został syn pani Anny. Spółki miejskie przekazały na rzecz fundacji 6 000 złotych – PRAWDA, co potwierdziła sama pani Anna w swoim video oświadczeniu. Dodała nawet, jak je wydała. Za 3 000 złotych wydała na meble, a resztę na wiele imprez, które zorganizowała. No i fajnie. Łączny przychód fundacji w roku 2023 to 7 130,50 złotych. To skłoniło Tygodnik Kętrzyński do ostrej oceny, że „Wygląda więc na to, że w zamyśle miał być to twór utrzymywany głównie z miejskiej kasy”. No co tu dużo gadać. Tak to właśnie wygląda, skoro 84% przychodów fundacji pochodziła z miasta. Czyli PRAWDA. Potem jest coś o cioci Wróbla, ale to raczej nie obraża głównej bohaterki tej informacji? PRAWDA? Może chodzi o ten tekst w ostatnim zdaniu, że pani Anna zaprasza na imprezę z rolką po papierze toaletowym? Z grubsza wygląda na kosmiczną złośliwość Majchrzaka, która jest rzeczywiście kosmiczna, ale w tym przypadku „łysy” napisał prawdę, bo o tym papierze toaletowym pisze w zaproszeniach pani Anna. Czyli też PRAWDA.” Ale zdaniem Wyrozębskiej, to wszystko NIEPRAWDA. Znacie stare powiedzenie o kobiecie lekkich obyczajów i deszczu? Pasuje jak ulał.

Składając zażalenie, Wyrozębska liczyła też najprawdopodobniej na kontakty swojej szefowej, Jolanty Piotrowskiej. Jeżeli tak, to i tu spotkała ją przykra niespodzianka. Jeden z sędziów, powołując się właśnie na „wieloletnie stosunki koleżeńskie” z senatorką, wyłączył się z orzekania w tej sprawie! Znów klops.

17 października sąd drugiej instancji utrzymał w mocy postanowienie wydane w Kętrzynie. Werdykt jest prawomocny: Do więzienia nie jadę, bo za pisanie prawdy w kraju nad Wisłą jeszcze za kraty ludzi nie pakują. Nawet na podstawie tak odlotowego oskarżenia radnej, dyrektorki, członkini i wolontariuszki w jednej osobie. Robert Majchrzak