Zamknij

Uwięzieni za plakaty. 13 grudnia mija 41 rocznica wprowadzenia stanu wojennego

08:41, 13.12.2022 . Aktualizacja: 08:42, 13.12.2022
Skomentuj Grupa kętrzyńska podczas Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej do Częstochowy. Fot. Archiwum prywatne Grupa kętrzyńska podczas Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej do Częstochowy. Fot. Archiwum prywatne

Gruba metalowa krata zamknęła się z głośnym trzaskiem. Strażnik wsadził stalowy klucz do zamka i z łoskotem przekręcił rygiel. Spojrzał z ukosa na dwóch chłopaków, którzy stali obok niego, skuci za ręce kajdankami. Uśmiechnął się, bo zauważył, że chcą się odwrócić. Wszyscy chcą się odwrócić. - Patrzeć przed siebie – warknął. I przypomniał sobie ostatnią odprawę, na której działowy mówił, że mają do czynienia z przestępcami i nie wolno pozwolić na to, by czuli się tutaj dobrze.

 

To nie jest dom wczasowy. To więzienie. Muszą w każdej chwili wiedzieć, że to kara za ich przewiny, a na pewno są wielkie, bo inaczej by tu nie trafili. Strażnik uśmiechnął się do siebie. Chłopcy byli tak przestraszeni, że drugi raz nawet nie próbowali ruszyć głową, by popatrzeć w tył za zamkniętą kratą. Mieli widzieć tylko kolejne stalowe pręty, płaskowniki, duże metalowe zamki i niekończące się korytarze. Ciche, szare, zatopione w półmroku i tajemnicy, która dopiero przed nimi. Strażnik uśmiechnął się niezauważalnie, bo przecież znał wszystkie zakamarki, zakręty, pokoje, piwnice. Ale oni są tutaj pierwszy raz i każdy zakręt korytarza budzi w nich strach.

- Dobrze, niech się boją – powiedział pod nosem.

Poszli dalej. Powoli, tak jak tego chciał strażnik.

- Stać – warknął na cały głos strażnik.

Stali przed drzwiami bez krat. To były zwykłe, obite blachą drzwi z takim samym zamkiem, jak drzwi do piwnicy. Drzwi nie były zamknięte, strażnik popchnął je tylko delikatnie i otworzyły się z nieznośnym skrzypieniem. Wszedł, pociągając za sobą jednego z chłopaków do środka. Drugi poszedł za nim. To musiała być jakaś świetlica. Ściany pomalowane écru z 1,5 metrową żółtą lamperią. Na ścianie godło i dwa portrety. Jeden na pewno przedstawiał Feliksa Dzierżyńskiego. Drugiego nie znali. Pod portretami stały dwa stoły i kilka krzeseł. Po drugiej stronie kilkadziesiąt stołów poukładanych jeden na drugim i mnóstwo krzeseł powrzucanych byle jak.

Strażnik kolanem odsunął chłopaków od siebie, rozpiął kajdanki, pociągnął w dół i przytwierdził sprawnie drugą obręcz do kaloryfera. Jeden z chłopców musiał od razu przyklęknąć, bo w tej pozycji nie dało się stać. Popatrzył na strażnika.

- Siadaj, kurwa twoja mać – krzyknął mu prosto w twarz strażnik. Warknął z taką siłą, że cząsteczki śliny ochlapały twarz chłopaka, który szybko usiadł i plecami oparł się o zimny kaloryfer. W tym czasie strażnik wyjął drugie kajdanki, przypiął drugiego chłopaka i przytwierdził drugą obręcz do kaloryfera. Za chwilę obaj siedzieli obok siebie.

- Ma być cicho, bo jak usłyszę któregoś, nogi z dupy powyrywam – warknął strażnik i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

I znowu to czekanie. Wciąż czekanie. Największa, nieznana dotąd tortura. Czekanie na wszystko: na tego, który ma przesłuchiwać, na kolejne pytanie, na to, kiedy wróci, bo wyszedł, a nie wraca. Czekanie na to, co będzie dalej, bo mnie wyprowadził na korytarz i czekam na coś, a nie wiem na co. Od wczoraj głównie czekają. Po tym, jak zgarnęli ich obu z domu Jarka, wciąż na coś czekają.

Tomek starał się podsumować sytuację. Plakatowali przez kilka dni, rozkleili ponad 20 plakatów. Ktoś ich musiał widzieć i rozpoznać.

- Ale przecież ja pracowałem z Markiem, a Jarek z Tadeuszem. Czy ich też aresztowali? - zastanawiał się chłopak. Spojrzał na prawą dłoń. Kajdanki. Nigdy w życiu ich nie widział, a teraz ma je na sobie.

Tomek podniósł wzrok. Spojrzał na Jarka. Nie wierzył w to, co widział. Duże łzy ciekły po policzkach przyjaciela. Długie blond włosy zakrywały mu część twarzy, zlepione łzami do policzków były jak włosy anioła z piosenki Kaczmarskiego. Przymknięte oczy błądziły po posadzce świetlicy i mówiły: Pomóż.

- Jak ja mam ci pomóc – pomyślał Tomek, jak mam ci pomóc, skoro sam nie wiem, co z nami się stanie?

Przecież to nie domowe warunki, gdy w takich sytuacjach podchodzisz do brata, przytulasz go do siebie i mówisz po prostu, że wszystko będzie dobrze. Tutaj nic nie będzie dobrze. Trafiliśmy do więzienia, wokół sami wrogowie, którzy chcą nam zrobić krzywdę i tak uprzykrzyć życie, by każda minuta trwała w nieskończoność. Tomek spuścił głowę i czuł, że łzy zaczynają mu płynąć po policzkach. - Nie – powiedział półgłosem. - Nie – powtórzył. Jarek podniósł głowę i z niedowierzaniem patrzył w przyjaciela, który zaczął coś nucić. Na początku cicho, ale za chwilę już rozróżniał poszczególne słowa.

- Nie! Jeszcze trochę! Mamy czas! Bo widzicie, do stracenia nikt z nas nie ma nic – i tyle! - coraz głośniej śpiewał Tomek. - A więc krzyczmy! Krótką chwilę – całe życie! Nim znikniemy – głośno krzyczmy krótką chwilę!

Za chwilę już śpiewali obaj. Ich głosy brzmiały w całym pokoju. I przez chwilę nawet wydawało się obu, że Dzierżyński z portretu na głównej ścianie nuci razem z nimi.

- Gwiżdże ktoś – nie mówię nic, nie było nic! Ja mikrofon mam i ja mam teraz głos! - wydawało się, że do ich śpiewu dołączył drugi, ten nieznany z portretu na ścianie, a może to była gitara, tylko skąd on znał chwyty? Uśmiechnął się? Teraz dołączył fortepian? Tomek był pewny, że słyszy poszczególne uderzenia w biało-czarne klawisze. Ale to nie był fortepian, to drzwi otworzyły się z hukiem, odbijając się od ściany. Wyrzeźbiły otwór i wróciły do zamka. W drzwiach pojawił się znajomy strażnik. Chłopcy śpiewali coraz głośniej.
- Tam, za kulisami wy! Możecie iść! Przejmuję program i prowadzę dalej go! Nie przerywać! Tego, co warcholi – precz! - ich głosy przebijały się przez krzyk strażnika, który sięgnął już po pałkę, którą miał przytroczoną do boku. Machał nią i krzyczał:

- Zamknąć ryje. Cisza – strażnik był już przy kaloryferze i podniósł pałkę.
- Nie dla niego tutaj płuca w strzępy rwę! Hej, akustyk! Chrypnę! Gorzej słychać mnie! - coraz głośniej śpiewali chłopcy, a ich twarze rozświetlił uśmiech. Śpiewali patrząc strażnikowi prosto w oczy. - Silniej wzmacniacz! Głos mój teraz musi brzmieć! - tekst znali na pamięć, śpiewali to wcześniej przy wielu okazjach.

Strażnik zawahał się przez chwilę. Jego oczy wyglądały jak pięciozłotówka z rybakiem, coś chciał powiedzieć i opuścił pałkę na głowę Jarka. Ten zasłonił się jedną wolną ręką i nie przerywał śpiewu. Jeszcze głośniej wtórował mu Tomek.

- Rozciągnąć czas! Hej, wy tam, w mroku – czy wierzycie mnie, który wie, jak się w epokę zmienia chwilę?

- Ja ci kurwa dam chwilę – wrzasnął z nienawiścią strażnik i zamachnął się na Tomka. Cios był ciężki. Trafił chłopaka w głowę, ale Tomek zdążył się nieco odsunąć i dostał w bok czaszki, a spadająca pałka przejechała boleśnie po uszu i zatrzymała się z plaskiem na kolanach. Gdy podniósł wzrok w świetlicy było już trzech innych strażników z gotowymi do bicia pałkami. Bili na oślep, po głowach, po kolanach i piszczelach. Wszyscy krzyczeli jak opętani. Dzierżyński z portretu zakrył dłonią jedno oko. - Rebiata, eta malcziki – chłopcy byli pewni, że słyszą głos twórcy CzeKa, który nie wiadomo dlaczego, stanął w ich obronie. To były tego dnia ostatnie słowa, jakie usłyszeli. Potem była już tylko cisza. Jan Kowalski

 

Tak mógł wyglądać pierwszy dzień uwięzienia ówczesnych uczniów Liceum Ogólnokształcącego w Kętrzynie Tomasza Kosiora i Jarosława Lipki w grudniu 1981 roku, po tym jak z kilkoma innymi osobami wykonali i rozkleili kilkadziesiąt plakatów z hasłami antykomunistycznymi w odpowiedzi na wprowadzenie stanu wojennego. Zostali aresztowani kilka dni przed wigilią. Trafili do aresztu w Olsztynie. Potem, w styczniu 1982 roku sądzeni byli przez Sąd Wojskowy w Bydgoszczy. Karę roku pozbawienia więzienia odbywali w zakładzie karnym w Bartoszycach. Wyszli na wolność w czerwcu 1982 roku. Kontynuowali działalność opozycyjną. W latach 1983-1988 utworzyli nieformalną opozycyjną grupę młodzieży kętrzyńskiej, która skupiona była przy ks. Bronisławie Sroce w Sanktuarium Maryjnym w Świętej Lipce.

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

zbysze rusieckizbysze rusiecki

0 0

A ja będąc nie świadomym co z Ogólniakiem poszedłem na spotkanie z Panem Krzaklewskim
które odbywało się w auli Ogólniaka i zadałem mu pytanie jak rozumie "Jestem za a nawet przeciw"
zapadla konsternacja,która nie służyła zapewnie mojej córce,która wtedy uczyła się w Ogólniaku.
Dziś tego jestem świadomy i nikomu nie polecam przeciwstawiać się wladzy. 10:55, 13.12.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

CzytelnikCzytelnik

0 1

W straży granicznej w Ketrzynie nadal służy były funkcjonariusz ZOMO i ma się dobrze. Tylko czemu nie uczesticzył w wojewodzkich obchodach 41. Rocznicy wybuchu stanu wojennego? Moglby opowiedzieć w jakich akcjach brał udział pod koniec lat 80. Czy organizował ścieżki zdowia czy staral sie *%#)!& skoro nadal sluzy. 23:30, 14.12.2022

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

hwdphwdp

0 0

ktury to 09:16, 15.12.2022


0%