Kosakowo spłonęło. Cała wieś, na równi z życiem wielu z jej mieszkańców, obróciła się w nicość. Dokonawszy zemsty, zbrojni jeźdźcy niczym pomnożeni do setek jeźdźcy Apokalipsy pogalopowali dalej.
Za sprawą łun ognia na niebie i krwi wsiąkającej w ziemię, początek 1657 roku miał kolor szkarłatnej czerwieni... O czasach tych pisał Henryk Sienkiewicz w drugiej części Trylogii, a Jacek Kaczmarski wzorując się na losie jej bohatera - niepokornego Andrzeja Kmicica, śpiewał o nim "Masz Tatarów, w drogę ruszaj. Raduj Boga rzezią w Prusach".
Było to podczas drugiej wojny północnej, nam Polakom znanej pod nazwą Potopu szwedzkiego. Wykorzystując wzniecające wojny niesnaski pomiędzy królestwami Polski i Szwecji - elektor pruski w próbie oswobodzenia się z lenna polskiego opowiedział się po stronie szwedzkiej. Bitwa pod Prostkami koło Ełku (6 września 1656 r.) była tą, która zaważyła na biegu wojny, pieczętując los Prus. Bo kiedy wojska Jana Kazimierza pobiły armię szwedzko - pruską, nie było komu bronić krainy przed polska zemstą. Wśród wojsk Rzeczypospolitej znajdował się dowodzony przez Subchan Ghazi aga tysiącosobowy oddział Tatarów, którzy znacząc przemierzaną drogę płomieniami dotarli w rejon Kętrzyna.
Mariusz Kwiatkowski
Cały artykuł w najnowszym wydaniu gazety
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz