- Proszę przysłać pytania, żebym chociaż trochę mógł się przygotować do tej rozmowy... Albo nie, po prostu, zapraszam do mnie, na piętnastą - tak dosłownie przebiegało umawianie się na ten wywiad. Wywiad, który ma rozpocząć nowy cykl na łamach Tygodnika Kętrzyńskiego, cykl rozmów "bez owijania". Zresztą zwrot "bez owijania" kilka razy pojawił się w odpowiedziach wicestarosty. Doprawdy trudno było znaleźć lepszego kandydata na premierę.
- Dlaczego tak wzburzyło Pana pytanie o prywatyzację szpitala, zadane na ostatniej sesji Rady Powiatu przez Hansi Jurgena Maleckiego?
- Odpowiem tak: Dobro szpitala wszystkim leży na ustach, okazuje się jednak, że pojawiają się przy tym jakieś interesy, interesiki, w które zaangażowane są jakieś grupy lub pojedyncze osoby. I tak naprawdę, nikomu z tych głośno mówiących o dobru szpitala, wcale na nim nie zależy. To są tylko słowa, frazesy.
Zbulwersowało mnie to pytanie, gdyż zostało zadane w nieodpowiednim miejscu i czasie. To była sesja uroczysta, było przewidziane przełamanie się opłatkiem, jakiś przysłowiowy barszczyk. Po co w takim momencie insynuować tego typu problemy? Rozumiem, że krążą różne plotki i mogą się pojawiać różne pytania, ale można je było zadać chociażby podczas sesji w styczniu. Czy to pytanie nie wytrzymałoby dwóch, może trzech tygodni? Szanujmy się choć trochę.
To samo dotyczy burmistrza Kętrzyna. Wciąż powtarza jak bardzo zależy mu na dobru kętrzyńskiego szpitala, a czy zwolnił ten szpital z podatku od nieruchomości? Łatwo to przecież sprawdzić.
Reasumując, jeżeli naprawdę zależy nam wszystkim na dobru szpitala, to nie "podpalajmy" tego szpitala takimi dziwnymi insynuacjami.
- Wspomniał Pan o opłatku podczas ostatniej sesji - nie wszyscy radni uczestniczyli w tym niezwykle symbolicznym momencie...
- Na pewno było to smutne. Cytując klasyka: W polityce wszystkimi się bywa, a pod koniec dnia i tak jest się człowiekiem. Możemy się spierać, ale róbmy to inteligentnie, a po wszystkim - jak po dobrym meczu czy po walce bokserskiej - podajmy sobie ręce i szanujmy przeciwnika.
Nie wiem dlaczego ta siódemka radnych (Dagmara Iwaniuk, Aneta Janczuk, Aneta Pietrzyk-Hornicka, Alina Janiszewska, Dariusz Popławski, Sławomir Jarosik i Hansi Jurgen Malecki - przyp.) postanowiła nie podzielić się z nami opłatkiem, nie porozmawiać. Było to niepotrzebne, bo mimo wszystko uważam, że wszystkim radnym zależy na tym, aby w naszym powiecie działo się tylko dobrze.
- Może takie zachowanie było po prostu politycznym przykazem od "góry"?
- Jest to możliwe. A jeżeli tak, to należy zadać pytanie: Czy tak powinien wyglądać samorząd? Czy tak powinna wyglądać ta nasza lokalna polityka?
Zapis całej rozmowy w najnowszym wydaniu gazety
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz