Ponad 1 300 maseczek wielokrotnego użytku uszyła grupa reszelanek zaangażowanych w akcję "Maseczkowe dzieła". Wynik jest imponujący, zważywszy na fakt, że panie, które szyły maski, na co dzień pracują i mogły to zadnie wykonywać dopiero w wolnym czasie. - Pomysł na szycie maseczek wielorazowego użytku wpadł podczas rozmowy z jedną z pielęgniarek, która stwierdziła, że nie jesteśmy przygotowani na taką epidemię, że brakuje wszystkiego, a między innymi maseczek - mówi Beata Kilanowska, inicjatorka akcji. - Po wykonaniu kilku telefonów z pytaniami czy naprawdę istnieje taka potrzeba, okazało się, że trzeba natychmiast działać! Korzystając z mediów społecznościowych, Beata Kilanowska wezwała do pomocy innych ludzi. Powstała grupa, która natychmiast zaczęła szyć maski i je rozdawać: przede wszystkim do szpitala i ośrodków zdrowia, ale maski trafiły też do policji, Ochotniczej Straży Pożarnej w Reszlu, Banku Spółdzielczego i na pocztę. - Przekazaliśmy nasze maski wszędzie tam, skąd ludzie zgłaszali potrzeby. Nasze wyroby otrzymali więc zawodnicy Orląt Reszel, a maski trafiły też szpitali w Biskupcu, Kętrzynie i Mrągowie. Tam bowiem pracują pielęgniarki z Reszla - dodaje inicjatorka akcji. Łącznie reszelanki uszyły ponad 1 300 "maseczkowych dzieł". Nikt nie pobierał za nie żadnych opłat. Mało tego, dzięki nagłośnieniu akcji, do Reszla trafiło też 100 maseczek od ludzi z innych rejonów Polski! - Za ogrom pracy serdecznie wszystkim dziękuję. W takich momentach poznajemy na kim można polegać i kto służy pomocą - zaznacza Beata Kilanowska. - Myślę, że już wiele osób zrozumiało potrzebę noszenia maseczek, bo jest to dla nas novum. Nie wstydźmy się, nośmy. Nieprawdą jest, że maski noszą tylko chorzy. Każdy kto wychodzi w miejsce publiczne powinien ją mieć - apeluje inicjatorka akcji. rm
Fot. Archiwum prywatne
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz