Zamknij

Konrad Sznajder: Nasz zakład nie zagraża ludziom, zwierzętom, ani roślinom

10:07, 06.01.2016
Skomentuj

- Na początku powstała teoria, zbudowana na obawach podsycanych przez jedną, dwie, trzy osoby i wciągu dwóch lat ta teoria, powielana przez dziesiątki czy setki gardeł, urosła do rangi dogmatu. A dogmatu się nie podważa, tylko się w niego wierzy. Dzisiaj walka z naszym zakładem ma wymiar wiary, a nie argumentów. Niestety - mówi Konrad Sznajder, wiceprezes zarządu ZAP Sznajder Batterien S.A., z którym rozmawiał Robert Majchrzak.

 

- ZAP Sznajder to nie tylko zakład w Korszach, ale przede wszystkim produkcja akumulatorów. W jakiej kondycji znajduje się firma?

- Chcę to powiedzieć pokornie, ale w dobrej. W 2013 roku przejęliśmy inną fabrykę akumulatorów i dzisiaj jesteśmy trzecim graczem na rynku akumulatorowym w Polsce. Poprzez przejęcie firmy, która wymagała doinwestowania, udało nam się ją odbudować, podnieść jej rentowność, zwiększyć produkcję i eksport produkowanych towarów. Dla nas oznacza to jeszcze większy eksport akumulatorów i promowanie polskiej marki za granicą, gdyż przyzwyczajamy zagranicznego odbiorcę, że jest w Polsce firma będąca w stanie bez problemu konkurować z firmami stamtąd.

Krótko mówiąc: Kupując nasze akumulatory ludzie za granicą płacą pieniądze, które ostatecznie trafiają do Polski i które są tutaj dalej inwestowane.

- Jakie są plany na przyszłość?

- W ciągu pięciu lat chcemy dołączyć do najlepszej dwójki na rynku akumulatorowym. W tym celu rozbudowujemy moce produkcyjne w nowej fabryce. Mamy też szeroko otwarte oczy w kwestii recyklingu i nie zarzucamy tego tematu. Nie powiem przy obecnej sytuacji, że nasze centrum recyklingu będzie w Korszach, natomiast zgłębiliśmy ten rynek i szkoda byłoby tą wiedzę zaprzepaścić.

- Jaka jest opłacalność własnego recyklingu akumulatorów?

- Dzisiaj zerowa. I to jest znamienne dla całej branży. Na rynku recyklingu jest jak na giełdzie papierów wartościowych. Dzisiaj WIG jest poniżej dwóch tysięcy, ale za kilka lat wejdzie powyżej dwóch tysięcy i ci, którzy dzisiaj zainwestują, później zbiorą żniwo. Tak samo jest w recyklingu - zainwestowaliśmy w okresie hossy, a teraz trzeba zacisnąć pasa i przeczekać trudny okres. Za dwa, trzy, cztery lata to się opłaci. Jest to zwyczajna koniunktura, którą obserwuje się na rynku od wielu lat.

- Jaki był miniony rok dla firmy ZAP Sznajder w kontekście wydarzeń w Korszach?

- Myślę, że był to rok sukcesów. Zostaliśmy oczyszczeni z większości, jeżeli nawet nie ze wszystkich zarzutów. Taki obrót spraw cieszy mnie tym bardziej, że nie musieliśmy dochodzić do tego sami - używając prywatnie zgromadzonych dowodów - a odbyło się to poprzez decyzje urzędowe różnych organów: Ministra Środowiska, Departamentu Ochrony Środowiska Urzędu Marszałkowskiego czy Starosty Kętrzyńskiego. Wszystkie te dokumenty wyjaśniły tematy podnoszone przez grupę naszych przeciwników. Wyjaśniły, że sytuacja nie wygląda tak, jak im się wydaje, tylko tak, jak my od samego początku to przedstawialiśmy. W Zakładzie Recyklingu Akumulatorów w Korszach wszystko mieści się w odpowiednich - polskich i europejskich - normach i jest zgodne z obowiązującymi przepisami prawa. Nasz zakład nie zagraża ani ludziom, ani zwierzętom, ani roślinom.

Nawet poborniki kontrolujące zawartość metali ciężkich w powietrzu wykazują dobitnie, że nasz zakład nie emituje ołowiu do tegoż powietrza ponadnormatywnie.

- Skąd więc, Pana zdaniem, bierze się ciągłe, negatywne nastawienie określonej grupki ludzi do ZRA w Korszach?

- Tłumaczę to tak: W ciągu dwóch lat człowiek jest w stanie uwierzyć we wszystko to, co mówi. Wszystko zaczęło się na przełomie 2013 i 2014 roku. Na początku powstała teoria, zbudowana na obawach podsycanych przez jedną, dwie, trzy osoby i wciągu dwóch lat ta teoria, powielana przez dziesiątki czy setki gardeł, urosła do rangi dogmatu. A dogmatu się nie podważa, tylko się w niego wierzy. Dzisiaj walka z naszym zakładem ma wymiar wiary, a nie argumentów. Niestety.

- Ilu pracowników znajduje dzisiaj zatrudnienie w zakładzie korszeńskim, a ilu mogłoby tu pracować gdyby całej tej afery nie rozdmuchano?

- Dzisiaj pracuje w Korszach pond 30 pracowników. Plany były jednak takie, aby w roku 2016 pracowało tu bliżej 80 osób. Gdyby nie ta cała afera, to w latach 2014-2015 zainwestowalibyśmy w przeróbkę plastiku, która byłaby realizowana właśnie w naszym zakładzie w Korszach. Z wykorzystaniem nowoczesnych maszyn - wtryskarek, planowaliśmy uruchomić produkcję łopat do odśnieżania czy doniczek.

Były to plany realne, włącznie z budową dodatkowych budynków. Jednak chwilę przed złożeniem odpowiednich dokumentów w urzędach wybuchała ta słynna awantura. Nie było więc odpowiedniego klimatu do poszerzenia działalności.

- Co to znaczy?

- Nowa instalacja wymagałaby nowych pozwoleń, a w nowych pozwoleniach znów byłby brany pod uwagę czynnik otoczenia społecznego. Nie wyobrażam sobie, aby nasi sąsiedzi w Korszach wyrazili dzisiaj zgodę na nowy profil działalności zakładu.

Nigdy nie będę w stanie zrozumieć całego podłoża tej sytuacji. Nie urodziłem się w Korszach, jestem z zewnątrz i nie znam różnych zawiłości, które łączą tych ludzi - ich wspólnych interesów, wspólnej przeszłości. Wiem natomiast, że z reguły złość i nienawiść biorą się ze strachu. W tym przypadku strach został wywołany w naturalny sposób, w obawie o zdrowie własne, dzieci - w tym momencie strach jest przecież jeszcze silniejszy - i znalazł ten strach swojego kaznodzieję. Ta osoba nie pozwoliła niestety wyjść ludziom ze strachu, tylko umiejętnie przekuła ten strach w nienawiść.

- Dziękuję za rozmowę.

 

Zdjęcie: Konrad Sznajder. Fot. Robert Majchrzak

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

NnNn

0 0

"Wciągu"?! Może czas nauczyć się sprawdzać tekst przed publikacją? Czy p. Konrad zamierza przekazać PSP dokumenty? 11:16, 06.01.2016

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

wwww

0 0

jesteś głuuuuuupi 20:45, 09.01.2016


reo

WItoldWItold

0 0

Panie Sznajder, moze i minister klepał wam decyzje administracyjne, tak samo wojewoda i inni urzędnicy, ale chyba dobrze wiesz ze WSA w Warszawie uwaliło tą decyzję najważniejszą czyli o pierwszym pozwoleniu zintegrowanym. Jezeli tak, to czemu o tym nie ma tu słowa? Wiecej znajdziecie na stronie tej grupki kilku osob z FB tzw. Komitetu, również tam znajdziecie kopie wyroku. 19:30, 06.01.2016

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

wwww

0 0

a kto by zaglądał na stronę popaprańców? 20:47, 09.01.2016

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%