Czytam zapiski o kobiecie, która w 1938 roku wybierała się do sezonowej pracy w Niemczech. Chciała kupić sobie nowe palto na zimę, a w okolicach Mrągowa, gdzie zamierzała jechać, całkiem nieźle płacono za zbieranie ziemniaków. W Polsce, w której mieszkała, pracy nie było...
Do wybuchu II wojny światowej wielu Polaków ceniło sobie dorywcze prace w Niemczech. Ceni sobie i dzisiaj. Jednakże pomiędzy dawnym a obecnym ukształtowała się zasadnicza różnica: dzisiaj jeździ się, powiedzmy, do Monachium; dawniej robotnicy z Polski bardzo chętnie przyjeżdżali w okolice Kętrzyna.
Właściciele i dzierżawcy majątków ziemskich, których w obszarze Rasteburga było dużo, z chęcią korzystali z nieco tańszej siły roboczej z Polski. Szczególnie latem i jesienią, w okresie intensywnych prac polowych. O robotników z Polski zabiegano i częstokroć ceniono sobie ich pracę. Przykładem jest ogłoszenie zamieszczone 2 lipca 1905 roku w ukazującej się w Toruniu "Gazecie Codziennej". Czytamy w nim, że przedsiębiorca leśny Kottlewski z Piskorz koło Momajn poszukiwał 50. ludzi "do kopania pniów i kamieni". "Wikt i nocleg na miejscu. Dzienny zarobek 5-6 mk (marek)". Ten sam Kottlewski zamierzał zatrudnić jeszcze 170. Polaków do prac na karczowiskach, znajdujących się w innych miejscowościach regionu.
Kottlewski poszukiwał 220 robotników. Znacznie więcej potrzebowali ich właściciele wielkich majątków ziemskich. Z tej przyczyny sprowadzanie Polaków stało się procedurą przynoszącą zyski. Pośrednicy gorliwie szukali chętnych do pracy, by na akwizycji swojej czerpać całkiem niemałe profity. Czasem w pośrednictwo owe inwestowali pieniądze. Jak w Korszach. Miasto było węzłem kolejowym liczącym się w całej Rzeszy, z tej przyczyny drogi większości robotników sezonowych krzyżowały się na tamtejszym dworcu. Trwało to dziesięciolecia, a co roku Polaków było tak dużo, że przemyśli inwestorzy wydzierżawili trzy baraki położone przy rampie dworca towarowego, zamieniając je na punkt etapowy dla poszukujących zatrudnienia. Z korzyścią dla obu stron, bowiem znacznie ułatwiło to stawianie pierwszych kroków dla tych, którzy wyruszyli w nieznane za chlebem.
Mariusz Kwiatkowski
Fot. Archiwum
Mazur17:55, 06.11.2016
0 0
W trakcie II WŚ także przebywali tu robotnicy z Polski z tym ze na robotach przymusowych. Cześć z nich pozostała tu po wojnie i mieszka do dziś, wiec nie pochodzą z akcji Wisła. 17:55, 06.11.2016
bubi18:02, 06.11.2016
0 0
ułatwiło stawianie pierwszych kroków nie "dla tych, którzy" lecz "tym, którzy" 18:02, 06.11.2016
Tutejszy18:30, 06.11.2016
0 0
Pierwsza polska nazwa Korsz brzmiała Korszyn. 18:30, 06.11.2016