Kętrzyn płonął wielokrotnie. W zgliszcza obracała się zabudowa miejska, płonęły przedmieścia. Pożary wybuchały podczas wojen, wzniecała je nieuwaga ludzka lub natura, dająca o sobie znać uderzeniami piorunów. Dawnymi czasy "Czerwony kur" objawiał się w straszliwszy niźli dzisiaj sposób, straszliwiej też karano za jego, choćby nieumyślne, wzniecenie. Tak jak w Kętrzynie - nawet karą śmierci.
Nie było pobłażliwości dla podpalaczy, ponieważ zwartą zabudowę miasta i jego przedmieść, aż do przełomu XVIII i XIX wieku w dużej mierze składającą się budowli wzniesionych z drewna i gliny, łatwiej było podpalić i zmienić w ogromne pogorzelisko, niźli zapanować nad żywiołem i go ugasić. Chociaż czasami, kiedy rozwiał się dym i wystygły rumowiska, kiedy z upływem lat zapominano o cierpieniu i tragedii - paradoksalnie duże pożary mogły stać się czynnikiem miastotwórczym. Oto ogromny ogień trawiący w 1821 roku Chłopskie Przedmieście (obszar współczesnego Placu Marszałka Józefa Piłsudzkiego), kilkadziesiąt lat później pozwolił na wybudowanie w miejscu spalonych chałup, stodół i szop stojących po dziś dzień ratusza i kamienic miejskich. Podobnie rzecz miała się z okolicą dzisiejszej ulicy Adama Mickiewicza, zabudowanej w dużej mierze gospodarczymi stodołami, spalonymi podczas pożogi w 1890 roku. Kilka lat później wybudowano tam budynek starostwa i szereg nowych, murowanych kamienic.
Kiedy 9 lipca 1761 roku kętrzynian obudziły krzyki wymieszane z zapachem dymu, zapewne żaden z nich nie pomyślał o ewentualnych miastotwórczych możliwościach odbudowy zniszczeń. O świcie potężny pożar zaczął trawić okolicę dzisiejszego ronda Jana Pawła II, czyli ówczesnego Królewieckiego Przedmieścia, dochodząc aż do ulicy Rybnej. Ogień był potężny i coraz bardziej zagrażał całemu miastu. Zanim w końcu zdołano go ugasić, w popiół obróciły się 32 budy mieszkalne, 9 chałup, 3 słodownie, spichlerz i 88 stodół, chociaż podobno starty w zabudowie były znacznie wyższe. Sprawczynią jednego z największych pożarów w dziejach Kętrzyna okazała się być Katarzyna Ackelin - gosposia w jednym z domów mieszczańskich. Ogień wybuchł o bardzo wczesnej porze, kiedy to służąca być może rozpalała ogień w przygotowaniu śniadania dla gospodarzy, usnęła i spowodowała pożar. Sprawczynią zainteresował się sąd, który oddał ją w ręce kata. Stracono ją na Górce Poznańskiej, będącej od średniowiecza miejscem wykonywania wyroków śmierci.
Mariusz Kwiatkowski
Zdjęcie: Chociaż murowana, zwarta zabudowa miasta widoczna była jeszcze w 1945 roku. Fot. Internet
zbyszek13:52, 03.09.2017
Poprzednicy i ta pozostawili nam w dorobku dużo,dużo a co PO nas pozostanie,kostka brukowa. 13:52, 03.09.2017
stefan16:09, 03.09.2017
nie pasuje mi sformulowanie ketrzynianie z 1761 roku jest poprostu smieszne. 16:09, 03.09.2017
...17:54, 10.09.2017
Panie Redaktorze , czy kim tam Pan jest. Przydałaby się znajomość podstaw ortografii...Józef PiłsuDSki , a nie PiłsuDZki. Wstyd ! 17:54, 10.09.2017
Rusałka leśna18:43, 10.09.2017
Panie wykropkowany wstyd to kraść i z d...y spaść . 18:43, 10.09.2017
...18:40, 11.09.2017
Rusałka Leśna gratuluję słownictwa :) Pozdrawiam serdecznie i życzę samych dobrych dni ! 18:40, 11.09.2017
Stefan05:13, 24.09.2017
Ta najstarsza uliczkę miasta winno się wlasciwie oznaczyć oraz postawić szkic grodu z informacją jej położenia. Takie proste. Ponadto w mieście przydałoby się otworzyć wieżę widokową idealną do jej zorganizowania byłaby dzwonica kościoła lecz to niewykonalne ale komenda policji czy też szkoła nr 1 lub pobliskie udynki przy niej mogłyby posłużyć jako zalążek widokowy na jeziorko. Pieniążki same lecialyby do puszki. 05:13, 24.09.2017
Andrzej18:51, 03.09.2017
0 0
Prawda 18:51, 03.09.2017
xyz18:53, 03.09.2017
0 0
Może nie do końca trafne, ale żeby od razu śmieszne? Coś mi się wydaje, że gdyby autor napisał rastenburczycy, też coś by ci nie pasowało. 18:53, 03.09.2017